Wielu
ludzi myśli, że będą zbawieni, ponieważ wiodą przykładne życie.
Polegają oni na swojej moralności, w nadziei, że ich zbawi.
Przyjaciele, możecie
czynić wysiłki w tym kierunku, ale to praca Syzyfowa. Jeśli życie
moralne i prawe może zbawić, to po co umarł Chrystus? Jaką wartość ma
wobec tego Jego śmierć? Nie potrzebujecie Chrystusa, jeśli się możecie
zbawić sami.
Gdybyś mógł dojść do
nieba, dzięki swym własnym wysiłkom, to wołałbyś na pewno: „Patrzcie na
mnie! Dostałem się do nieba dzięki memu świętobliwemu życiu. Byłem tak
dobry, tak moralny i prawy, że Bóg mię wpuścił do Raju. Nie trzeba mi
było Zbawcy. Ignorowałem Chrystusa, zbawiłem się sam”. Lecz nie,
czytelniku, po tysiąc razy nie! Nikt nie będzie mógł tak powiedzieć,
ponieważ nikt nie może być w życiu na tyle dobry, by zadowolić Boga.
„Wszystka
sprawiedliwość nasza jest jako szata plugawa” (Izajasz 64:6), mówi Słowo
Boże. „Nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10). „Wszyscy
zgrzeszyli” — przeto wszyscy potrzebują Zbawiciela.
Jeśli jesteś
sprawiedliwy i jeśli ta sprawiedliwość pochodzi z ciebie samego, to
nigdy nie zbliżysz się do Chrystusa. „Nie przyszedłem wzywać
sprawiedliwych, lecz grzeszników do pokuty” (Łukasz 5:32) — powiedział
Jezus. Czy jesteś sprawiedliwy? To w takim razie, przyjacielu, nie
potrzebujesz Chrystusa.
„Nie jestem zdziercą,
nie jestem niesprawiedliwy ani nie jestem cudzołożnikiem” — powiedział
Faryzeusz. „Nie jestem grzesznikiem, jako ten celnik. Jestem
sprawiedliwy”. Lecz celnik, patrząc w ziemię i bijąc się w piersi,
szeptał — „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”. Jezus usprawiedliwił
celnika, a potępił faryzeusza (Łukasz 18:9-14).
Wiesz, że nie jesteś
sprawiedliwy. Dlaczego nie życzyłbyś sobie, by twoi przyjaciele znali
twe myśli? Czy myślisz, że jesteś gotów stanąć w obliczu świętego Boga?
Mówisz mi, że nie ma
kurzu w tym pokoju? Ale wpuść tu promień słońca i popatrz! Czy nie ma
kurzu? Miliony, miliony pyłków unoszą się w powietrzu.
Powiadasz, że jesteś
sprawiedliwy. Ale zaczekaj chwilę. Pozwól, by promień świętości Bożej
wszedł do twego serca. I co? Ujrzysz zepsucie, nikczemność zmazy, słowem
— grzech.
Piotr wołał — „Jestem
człowiekiem grzesznym, Panie!”. Hiob wołał — „Jestem nikczemny”. Izajasz
powiedział — „Biada mi!”. Mężowie ci byli przykładni i prawi,
najbardziej moralni i sprawiedliwi w swej epoce. Lecz gdy ujrzeli Pana,
ujrzeli samych siebie.
Oto świadectwo pewnego
człowieka, który był zatrudniony w wymiarze sprawiedliwości jako kat:
„Byłem zawsze bogobojnym, religijnym człowiekiem. Starałem się żyć
uczciwie i moralnie i starałem się postępować z bliźnimi w myśl złotej
zasady. Starałem się być dobrym małżonkiem i dobrym ojcem. Jeśli
kiedykolwiek zbłądziłem, to nie z braku szczerych wysiłków”. Brzmi to
dobrze. Nieprawdaż? Lecz tkwi w tym fałsz. Na pierwszy plan wybija się
ludzkie „ja”. Człowiek ten mówi o swojej uczciwości i moralności i o
wysiłkach dla stosowania się do złotej zasady. A gdzie Chrystus? Nie ma
tu o Nim wzmianki. Człowiek ten pretenduje do religijności, ale nie do
zbawienia. Nie ma tu wzmianki o odrodzeniu ani o przyjęciu Chrystusa.
Człowiek ten chce być sam sobie zbawcą i opiera swą nadzieję na własnej
uczciwości. Ten fundament jest fałszywy. Ale przecież miliony ludzi tak
myśli.
A czy ty chcesz również
polegać na własnej prawości? Przyjacielu, wiesz że nie jesteś
sprawiedliwy. Jeśli porównywasz się z innymi ludźmi, to takie porównanie
może wypaść na twoją korzyść; lecz jeśli oceniasz się wedle miary
Bożej, to jakże bliski jesteś zguby! Bóg żąda doskonałej sprawiedliwości
i jeden jest tylko, który taką doskonałość posiada: Jezus Chrystus.
Jeśli przyoblekłeś się w Jego sprawiedliwość, to możesz być zachowany.
Jeśli nie, będziesz potępiony.
Możesz czynić dobro, na
jakie cię stać, lecz to, co najlepsze w tobie nie ostoi się przed
Bogiem. Ale czy rzeczywiście czynisz to, co najlepsze? Wiesz, że tak nie
jest. Za każdym razem możesz zrobić coś lepszego, niż poprzednio, a
zatem nie zrobiłeś jeszcze tego, co najlepsze. I nikt nie może tego
uczynić. Bądź uczciwy i przyznaj, że tak jest istotnie. Nie robisz tego,
co najlepsze i wiesz o tym.
Tak, przyjacielu,
potrzebny ci jest Chrystus. Tylko weselna szata Jego sprawiedliwości
może cię zachować. Jak syn marnotrawny musisz odrzucić nikczemne
łachmany i dać się przyoblec Jezusowi szatą bez skazy. Okryj się Jego
zasługami, nie swoimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz