piątek, 2 listopada 2007

MORALNOŚĆ

Wielu ludzi myśli, że będą zbawieni, ponieważ wiodą przykładne życie. Polegają oni na swojej moralności, w nadziei, że ich zbawi.
Przyjaciele, możecie czynić wysiłki w tym kierunku, ale to praca Syzyfowa. Jeśli życie moralne i prawe może zbawić, to po co umarł Chrystus? Jaką wartość ma wobec tego Jego śmierć? Nie potrzebujecie Chrystusa, jeśli się możecie zbawić sami.
Gdybyś mógł dojść do nieba, dzięki swym własnym wysiłkom, to wołałbyś na pewno: „Patrzcie na mnie! Dostałem się do nieba dzięki memu świętobliwemu życiu. Byłem tak dobry, tak moralny i prawy, że Bóg mię wpuścił do Raju. Nie trzeba mi było Zbawcy. Ignorowałem Chrystusa, zbawiłem się sam”. Lecz nie, czytelniku, po tysiąc razy nie! Nikt nie będzie mógł tak powiedzieć, ponieważ nikt nie może być w życiu na tyle dobry, by zadowolić Boga.
„Wszystka sprawiedliwość nasza jest jako szata plugawa” (Izajasz 64:6), mówi Słowo Boże. „Nie masz sprawiedliwego ani jednego” (Rzym. 3:10). „Wszyscy zgrzeszyli” — przeto wszyscy potrzebują Zbawiciela.
Jeśli jesteś sprawiedliwy i jeśli ta sprawiedliwość pochodzi z ciebie samego, to nigdy nie zbliżysz się do Chrystusa. „Nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych, lecz grzeszników do pokuty” (Łukasz 5:32) — powiedział Jezus. Czy jesteś sprawiedliwy? To w takim razie, przyjacielu, nie potrzebujesz Chrystusa.
„Nie jestem zdziercą, nie jestem niesprawiedliwy ani nie jestem cudzołożnikiem” — powiedział Faryzeusz. „Nie jestem grzesznikiem, jako ten celnik. Jestem sprawiedliwy”. Lecz celnik, patrząc w ziemię i bijąc się w piersi, szeptał — „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”. Jezus usprawiedliwił celnika, a potępił faryzeusza (Łukasz 18:9-14).
Wiesz, że nie jesteś sprawiedliwy. Dlaczego nie życzyłbyś sobie, by twoi przyjaciele znali twe myśli? Czy myślisz, że jesteś gotów stanąć w obliczu świętego Boga?
Mówisz mi, że nie ma kurzu w tym pokoju? Ale wpuść tu promień słońca i popatrz! Czy nie ma kurzu? Miliony, miliony pyłków unoszą się w powietrzu.
Powiadasz, że jesteś sprawiedliwy. Ale zaczekaj chwilę. Pozwól, by promień świętości Bożej wszedł do twego serca. I co? Ujrzysz zepsucie, nikczemność zmazy, słowem — grzech.
Piotr wołał — „Jestem człowiekiem grzesznym, Panie!”. Hiob wołał — „Jestem nikczemny”. Izajasz powiedział — „Biada mi!”. Mężowie ci byli przykładni i prawi, najbardziej moralni i sprawiedliwi w swej epoce. Lecz gdy ujrzeli Pana, ujrzeli samych siebie.
Oto świadectwo pewnego człowieka, który był zatrudniony w wymiarze sprawiedliwości jako kat: „Byłem zawsze bogobojnym, religijnym człowiekiem. Starałem się żyć uczciwie i moralnie i starałem się postępować z bliźnimi w myśl złotej zasady. Starałem się być dobrym małżonkiem i dobrym ojcem. Jeśli kiedykolwiek zbłądziłem, to nie z braku szczerych wysiłków”. Brzmi to dobrze. Nieprawdaż? Lecz tkwi w tym fałsz. Na pierwszy plan wybija się ludzkie „ja”. Człowiek ten mówi o swojej uczciwości i moralności i o wysiłkach dla stosowania się do złotej zasady. A gdzie Chrystus? Nie ma tu o Nim wzmianki. Człowiek ten pretenduje do religijności, ale nie do zbawienia. Nie ma tu wzmianki o odrodzeniu ani o przyjęciu Chrystusa. Człowiek ten chce być sam sobie zbawcą i opiera swą nadzieję na własnej uczciwości. Ten fundament jest fałszywy. Ale przecież miliony ludzi tak myśli.
A czy ty chcesz również polegać na własnej prawości? Przyjacielu, wiesz że nie jesteś sprawiedliwy. Jeśli porównywasz się z innymi ludźmi, to takie porównanie może wypaść na twoją korzyść; lecz jeśli oceniasz się wedle miary Bożej, to jakże bliski jesteś zguby! Bóg żąda doskonałej sprawiedliwości i jeden jest tylko, który taką doskonałość posiada: Jezus Chrystus. Jeśli przyoblekłeś się w Jego sprawiedliwość, to możesz być zachowany. Jeśli nie, będziesz potępiony.
Możesz czynić dobro, na jakie cię stać, lecz to, co najlepsze w tobie nie ostoi się przed Bogiem. Ale czy rzeczywiście czynisz to, co najlepsze? Wiesz, że tak nie jest. Za każdym razem możesz zrobić coś lepszego, niż poprzednio, a zatem nie zrobiłeś jeszcze tego, co najlepsze. I nikt nie może tego uczynić. Bądź uczciwy i przyznaj, że tak jest istotnie. Nie robisz tego, co najlepsze i wiesz o tym.
Tak, przyjacielu, potrzebny ci jest Chrystus. Tylko weselna szata Jego sprawiedliwości może cię zachować. Jak syn marnotrawny musisz odrzucić nikczemne łachmany i dać się przyoblec Jezusowi szatą bez skazy. Okryj się Jego zasługami, nie swoimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz