piątek, 2 listopada 2007

JEDYNA DROGA

Pewien bankier i jego interesant usiedli naprzeciw siebie w biurzedyrekcji banku. Interesant, pochylony naprzód, mówił jak najbardziejpoważnie, gdy nagle rozmówca przerwał mu.
„To śmieszne! To absurd! Głupstwo!”. Zawoławszy tak, dumny bankier wydął pogardliwie usta.
„Dlaczego?”. Zapytał go rozmówca.
„Dlaczego?”. Powtórzył bankier. „Pan, człowiek myślący, pyta — dlaczego? Przecież to nonsens.” I zaczął się śmiać ironicznie.
„Tak, panie” — odpowiedział rozmówca. „Pytam, dlaczego?”.
Twarz bankiera zachmurzyła się, a w głosie jego zabrzmiało podrażnienie, gdy dawał odpowiedź.
„Dlaczego? Czy zamierza pan wmawiać we mnie, że śmierć JezusaChrystusa na krzyżu, za mnie, ma zadowolić Boga? Precz z takimiteoriami. Jeśli mam być zbawiony, to muszę tego dokonać własnymwysiłkiem”.
„Ach; tak” — brzmiała odpowiedź. „Teraz wiem, w czym leży trudność.Myśli pan, że ma pan prawo wypracować sobie własną drogę i w ten sposóbodrzuca pan i gardzi planem przygotowanym przez Boga”.
„Co pan ma na myśli?” — zapytał bankier z drwiącym wyrazem twarzy.
„Proszę posłuchać. Przypuśćmy, że przychodzi do pana pewien człowieki mówi: »panie bankierze, jestem w wielkiej potrzebie i chcę pożyczyćpewną sumę pieniędzy«. Proszę mi powiedzieć, kto miałby prawo ustalićterminy i warunki, na jakich mogłaby być udzielona pożyczka, pan jakobankier i właściciel, czy ten człowiek, który znalazł się w potrzebie?”.
„Oczywiście, że ja. Ten ktoś musiałby uczynić wpierw zadość moim warunkom, zanim by dostał pieniądze” — odpowiedział bankier.
„Istotnie. A to przecież, panie, jest pozycja, w jakiej się panznajduje. Jesteś pan biednym, bezradnym grzesznikiem, zgubionym inieusprawiedliwionym, Bóg zaś jest wielkim bankierem. Przychodzi pan doniego po zmiłowanie i odpuszczenie. Proszę mi powiedzieć, kto będziemieć prawo ustalenia terminów i warunków, na jakich możesz pan uzyskaćJego zbawienie? Proszę pamiętać, że jesteś pan człowiekiem w potrzebie,zaś Bóg jest jakby bankierem”.
„Ach, nigdy nie spojrzałem na to w ten sposób”, odpowiedział bankierze zdumieniem. „Oczywiście, nie byłbym w stanie dyktować terminów. Bógi tylko Bóg ma do tego prawo”.
„Lecz mimo to wypracowuje sobie pan własny schemat, zapominając, żenędzarze nie mają prawa dyktować, a jedynie przyjmować warunki. Bóg zaśwciąż ofiarowuje swe zbawienie, według swego planu. Czy teraz odrzucipan swoje plany, by przyjąć plany Boże? Czy gotów jest pan stanąć wobecBoga stosownie do Jego woli?”.
„Niech mi Bóg dopomoże. Jestem gotów”, odpowiedział bankier z pokorą, i nowe światło przedarło się w głąb jego duszy.
A jak jest z tobą, czytelniku? Czy pracowałeś sam nad swoją własną drogą? Wielu jest takich, którzy to czynią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz