Wielu ludzi myśli, że religia ich zbawi.
„Pani, jaki jest stan jej duszy?” — zapytał jeden angielski arystokrata pewną rosyjską damę.
„Sir,” odpowiedziała szlachetna hrabina, „to jest sprawa pomiędzy moim spowiednikiem a Bogiem”.
Czyż nie była
ona wyznawczynią Kościoła Prawosławnego? Czyż nie wydawała wielkich sum
na potrzeby tego Kościoła? Czyż nie wyznawała i czyż nie praktykowała
wszystkich zasad tego wyznania? Czyż nie uczęszczała gorliwie na
nabożeństwa cerkiewne? Dlaczegóż by więc miała się tym niepokoić? To nie
była jej troska, to była troska Kościoła.
Tak,
czytelniku, i ty może ufasz swemu członkostwu w Kościele. Ale chcę ci
powiedzieć, że religia nie może zbawić. Żadna religia, ani protestancka,
ani rzymskokatolicka, ani żydowska, ani prawosławna, ani koptyjska, ani
muzułmańska, ani buddyjska ani konfucjańska, ani żadna inna religia nie
może zbawić twej duszy. Tylko Jezus Chrystus może cię zbawić.
Możesz należeć
do tylu Kościołów, do ilu zechcesz, a mimo to być zgubionym. Możesz być
luteraninem, prezbiterianinem, metodystą, baptystą, anglikaninem lub
kimkolwiek innym, a mimo to być zgubionym. Nie ma bowiem zbawienia w
samym fakcie przynależności do Kościoła. Zbawienie jest w Chrystusie.
Religia nie może obdarzyć cię życiem, ty zaś musisz przyjąć nowe życie, aby być zbawionym.
Nikodem był
religijny, lecz nie był zbawiony. Dlatego Jezus powiedział mu: „Musisz
się na nowo narodzić”. Faryzeusz był religijny, lecz nie był zbawiony
(Łukasz 7:36-50). Korneliusz był bogobojny, dawał jałmużny, modlił się,
pościł, lecz mimo to był zgubiony i potrzebował zbawienia (Dzieje
Apostolskie 10:22).
Paweł był może
najbardziej religijnym człowiekiem swoich czasów. Żył w swej religii od
dzieciństwa. Mówił o sobie, że był gorliwcem oddanym Bogu. Był obrzezany
i zachowywał zakon nienagannie. A jednak mimo to był w obliczu Boga
grzesznikiem. Był zgubiony, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy. On
również potrzebował zbawienia dla usprawiedliwienia przed Bogiem,
którego nie posiadał. Był grzesznikiem, o tak, bardzo religijnym
grzesznikiem. Sam nazwał się pierwszym z grzeszników.
A więc,
czytelniku, jeśli religia nie mogła zbawić ani Pawła ani Korneliusza,
ani Nikodema ani Faryzeusza, to jakże może zbawić ciebie?
Czy słyszałeś
kiedykolwiek o kimś tak religijnym, jak Jan Wesley, twórca metodyzmu?
Był on duchownym Kościoła Anglikańskiego, a przecież sam powiedział o
sobie, że nie jest nawrócony. Uważał się za chrześcijanina, ponieważ
czytał Biblię, uczęszczał do Kościoła i odmawiał modlitwy. Mówił on, że
wyznaczył sobie godzinę lub dwie dziennie na skupienie religijne.
Przyjmował komunię św. i modlił się o świętość osobistą. W środy i
piątki zachowywał post. Został misjonarzem wśród Indian i głosił
Ewangelię. Lecz nie był zbawiony. „Któż mię nawróci?” — wołał. O, cóż to
za wyznanie! Główną pobudką, dla której został misjonarzem, była, by
użyć jego słów, „nadzieja na zbawienie własnej duszy”. Oto dramat.
Duchowny anglikański, pobożny i religijny, a przecież nie zbawiony.
Czy ty również
polegasz na swym życiu religijnym w nadziei zbawienia? W takim razie
oparłeś się na zawodnej nadziei i nie poznałeś jeszcze Chrystusa.
Jeśli religia
może zbawić, to po co umarł Chrystus? Golgota była niepotrzebna, jeśli
religia może również zbawić. Nie, czytelniku, jeden jest Zbawiciel: nie
religia, lecz Chrystus.
Kościół nie zbawi duszy twej,
Ani nie zgładzi twoich zmaz,
Bo tylko Chrystus zbawi cię,
Wyzwoli cię w swej łaski czas.
Ani nie zgładzi twoich zmaz,
Bo tylko Chrystus zbawi cię,
Wyzwoli cię w swej łaski czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz